poniedziałek, 8 czerwca 2015

115. "Sex, drugs, rock & roll ... i inne kłamstwa" Duff McKagan

4

 "Pewnego niedzielnego poranka udałem się do domu jednego z przyjaciół Cully'ego, aby obejrzeć mecz futbolowy z ekipą profesjonalnych kolarzy. Wokół były porozrzucane puste butelki po piwie. Jeden z rowerzystów stwierdził:
-Och, stary, mam potężnego kaca.
-Co robiliście w nocy? - spytałem.
-Imprezowaliśmy jak gwiazdy rocka!
-Co? - odparłem . - Co to według ciebie znaczy?
-Wypiłem sam cały sześciopak - wytłumaczył skacowany facet.
Zachichotałem.
Cully skinął w moim kierunku i ostrzegł:
-Lepiej nie zadzieraj z tym gościem.
Cully wiedział. Odkąd się zaprzyjaźniliśmy, dużo rozmawialiśmy i sporo mu wyznałem. Teraz poinformowałem całą resztę. (...) Opowiedziałem całą tę historię. Opadły im szczęki.
-Tak - powiedział gościu - a więc zeszłej nocy imprezowaliśmy jak górscy rowerzyści."

Książka, na którą czekałam niesamowicie długo. Ponad 2 lata. Ale wreszcie ją mam i wreszcie ją przeczytałam - z jednej strony bardzo się cieszę, że ją wreszcie poznałam, ale z drugiej strony - już się skończyła i smutno trochę z tego powodu. 

Duffa McKagana pewnie kojarzycie z zespołem Guns N' Roses, gdzie grał na gitarze basowej. A jak nie znacie - to gdzie Wy żyjecie? ;) Oczywiście nie ograniczał się do GNR, ale grał także w Velvet Revolver czy Loaded, czy wielu innych. Ja sama poznałam go dzięki Guns N' Roses, i pokochałam jego i resztę chłopaków z tego zespołu (ogółem to kocham cały zespół od powstania tak do ok. 1997 roku♥). Czytałam już parę książek o Gunsach i coraz bardziej poznawałam poszczególnych członków zespołu ( i moja miłość do nich pogłębiała się coraz bardziej). Po tych wszystkich lekturach, takich jak autobiografia Slasha, "Patrząc jak krwawisz" czy paru innych, wydawało mi się, że każdego członka już znam dosyć dobrze. Myliłam się bardzo. Po autobiografii Duffa mój obraz jego samego zmienił się. Na lepsze. Wiem, że w tej książce nie przedstawił wszystkiego, bo jednak wszystkiego wszystkim się nie opowiada, ale poznałam go bliżej. Poznałam bliżej pozostałych ludzi, którzy są związani z Duffem. Wracając do Duffa - jego postać urosła w moich oczach. Kiedy przeczytałam co przechodził w swoim życiu. Nie powiem, sam się doigrał przez alkohol i narkotyki. Ale i tak, pokazał mi swoją siłę. Mimo że był na samym dnie, miał wręcz na czole napisane, że wkrótce umrze, ale on nie poddał się, tylko walczył. I dzięki swojej sile, jest teraz tam gdzie jest i za to go podziwiam. 
Czytając tę książkę czuło się szczerość autora. Nie owijał w bawełnę, opisywał wydarzenia, tak jak je pamiętał. I myślę, że właśnie przez to poczułam TO. Owe TO to są emocje, uczucia, które towarzyszyły mi podczas początku mojej fascynacji Gunsami. Dzięki tej książce znów TO poczułam. I było to cudowne uczucie! 
Dokładnie! :)
Myślę, że genialność książka zawdzięcza dwóm osobom.
Pierwsza to oczywiście Duff - który ma niesamowity talent do opowiadania, do przylewania swoich uczuć  na papier. Niektóre momenty swojego życia tak opisywał, że czułam wszystkie emocje, jakie przeżywał Duff. Najbardziej wbił mi się w pamięć fragment, kiedy Gunsi, zaczęli się powoli rozpadać. Czytając czułam to samo co autor - rozpacz, bezradność, smutek, niedowierzanie. Czułam się tak, jakby to mój zespół rozpadał się i za nie wiedziała, jak to naprawić czy też nie potrafiłabym tego zrobić. To zarazem było cudowne, bo mogłam poczuć te emocje, a z drugiej strony - koszmarne, bo Gunsi się rozpadli i ten smutek mnie ogarnął. Ale nie myślcie, że tylko negatywne emocje były opisywane w taki sposób, pozytywne także były przedstawione w cudowny sposób. Przykład? Kiedy urodziła mu się córeczka (notabene, jestem starsza od niej o 4 miesiące) cieszyłam się razem z nim. :) Poza tym czytając o latach 80 XX wieku, czułam się jakby właśnie tam była. Ta książka to jest jakiś wehikuł czasu ;) 
Druga osoba to pani Katarzyna Gawęska, czyli tłumaczka owej książki. Wydaje mi się, że odwaliła kawał dobrej roboty, bo skoro książka przetłumaczona z języka angielskiego, wywołuje u mnie tyle emocji, to musi być dobrze przetłumaczona. Bo jestem pewna, że oryginał zrobił ze mną to samo, więc jeśli oryginał i tłumaczenie jest równie dobre ( a przynajmniej tak przypuszczam, bo oryginału nie czytałam) to tłumacz musiał zrobić dobrą robotę. :) 

Na koniec powiem, że książka jest ładnie wydana (chociaż nie przebije szaty graficznej autobiografii Slasha). I tylko tytuł jest średniawy, można było zostawić oryginalny, no ale to malutki szczegół. ;) Mam nadzieję, że wydawnictwo SQN wyda także najnowszą książkę Duffa "How To Be A Man(and other illusions)" ;)

A dla kogo jest ta książka? Dla wszystkich, którzy chcą przeczytać wspaniałą (i najlepszą jaką czytałam) autobiografię, w której znajdziesz muzykę, lata 80, narkotyki i alkohol. Nie musisz znać i kochać Duffa, żeby przeczytać tę książkę (chociaż może pokochasz go po tej książce). A jeśli kochasz Gunsów i Duffa, to moja pytanie brzmi - dlaczego jeszcze nie masz tej książki?!


Moja ocena:6 - ulubiona autobiografia

Wyzwanie: Czyjaś autobiografia

A na koniec mały bonus, czyli mój osobisty ranking książek o Gunsach wydanych po polsku (dotychczas): 
7. "W. Axl Rose. Spluwy i Róże" Brian B. Ford 
Książka dla ludzi, których jara fakt posiadania książek o Gunsach (patrz: ja). Pisałam o niej o tu!

6. "Guns N' Roses Najbardziej niebezpieczny zespół na świecie" Mick Wall
Większość książki do opowiedziany wywiad z Duffem i Slashem Książka także dla wiernych fanów zespołu.

5. "Slash. Rockowy dom wariatów" Paul Stenning
Czyta się przyjemnie, ale mało obiektywna biografia. Pisałam o niej o tu!

4. "W. Axl Rose" Mick Wall
Dobra biografia, chociaż czasem wyczuwałam negatywne emocje autora w stosunku do Axla. Ale biografia na plus - dowiedziałam się trochę o epoce po rozpadzie "prawdziwych" Gunsów, o którym mało wiedziałam. Pisałam o niej tu!


3. "Patrząc jak krwawisz. Saga Guns N' Roses" Stephen Davis
Dobra biografia zespołu. Opisane w niej są dzieje każdego członka. Pozycja dla początkującego fana Gunsów.

2.  "Slash" Slash, Anthony Bozza
Do momentu, kiedy zaczęłam czytać autobiografię Duffa, uważałam "Slash" za najlepszą. Jest genialna - i treściowo i graficznie. Jeśli chodzi o szatę graficzną to najlepiej wydana autobiografia/biografia jaką miałam w łapce.

1. "Sex, drugs & rock n' roll ... i inne kłamstwa" Duff McKagan
Jak na razie NAJLEPSZA AUTOBIOGRAFIA jaką czytałam, jeśli chodzi o Gunsów i ogółem. Cudo, nie książka!

4 komentarze:

  1. Ja po historii Stevena mam trochę dosyć, ale może kiedyś spróbuję i Duffa. Choć z drugiej strony, trochę się boję, że te historie będą bardzo do siebie podobne :(
    Podoba mi się, że tyle entuzjazmu z ciebie wychodzi, kiedy piszesz o Gun'sach. Może właśnie mi tego brakuje - zaangażowania - bo nie ukrywam, że moja fascynacja zespołem dawno już przeminęła :) A Ty masz taką kolekcję książek o nich!!! :D
    I dziękuję, że pamiętałaś, żeby się przypomnieć u mnie z tą recenzją :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wypada odpocząć po książce Stevena ;) Pewnie podobne będą, ale sam Duff pisze na samym początku, że opisuje wydarzenia, tak jak on to zapamiętał, a jego wspomnienia mogę się różnić od wspomnień innych osób.
      Och, dziękuję. Ale mi się miło zrobiło. :) Kocham Gusnów i mam nadzieję, że moja fascynacja długo nie przeminie ;) Jestem dumna ze swojej kolekcji :D
      To ja dziękuję, że przeczytałaś moje wypociny ;)

      Usuń
  2. Opisałaś dokładnie to, co czuję :) Po przeczytaniu autobiografii Slasha myślałam, że lepiej być nie może. A jednak Duff (pod względem opisywania historii) bije Slasha na głowę. Te wszystkie emocje! Cudo <3
    Widzę, że masz całkiem pokaźną kolekcję jeśli chodzi o Gunsów :D Mnie brakuje tylko pozycji numer 6 i 7, ale póki co wystarczy mi to co mam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po Twoim filmiku nabrałam ochoty, by przeczytać raz jeszcze tę książkę <3 :D
      Mam lekkie świra na tym punkcie :P :D A te pozycje polecam kupić na jakiejś promocji, nie wnoszą nic nowego, a wręcz przeciwnie - są przepełnione bzdurami ;)

      Usuń