wtorek, 30 czerwca 2015

125. "Miasto kości" Cassandra Clare

0






"-Nie zakochałeś się jeszcze we właściwiej osobie?
-Niestety, moją jedyną miłością pozostaję ja sam.
-Przynajmniej nie martwisz się odrzuceniem, chłopcze.
-Niekoniecznie. Od czasu do czasu się odtrącam, żeby było ciekawiej."









O tej książce, serii "Dary Anioła" i samej autorce słyszy się niesamowicie dużo pochlebnych rzeczy. "Dary Anioła" to ulubiona seria wielu osób. Więc i ja spróbowałam, chociaż nie powiem miałam pewne opory ;)

Pewnego dnia Clary zaczyna zauważać rzeczy i osoby, których nie widzą inni ludzie. Na drugi dzień po tym odkryciu jej matka znika, a z pomocą przychodzą jej Nocni Łowcy. Nocni Łowcy zabijają demony, aby nie zagrażały one Przyziemnym, czyli zwykłym ludziom (odpowiednik mugoli).

Bałam się tej książki, bo jednak zwykle rozczarowuje się takimi zachwalanymi pozycjami. A tu proszę! Podobało mi się. Nie powiem, ze była wspaniała i wyśmienita, ale przeciętniakiem to ona nie była. Myślę, że to zapowiedź ciekawej serii ;) 

Co mi się spodobało? 
Przede wszystkim humor. A poczucie humoru Jace to po prostu cudo. Jego pełne ironiczne żarty i przekomarzania z innymi bohaterami to coś wspaniałego i od razu go polubiłam! :D 
Druga sprawa to fabuła. Sięgając po tę książkę nie wiedziałam czego się spodziewać. Niby wiedziałam, że będzie coś o Nocnych Łowcach (ale kto to jest, nie miałam bladego pojęcia), coś o wampirach, wilkołakach. I na tym się moja wiedza kończyła. I inaczej to sobie wyobrażałam, ale to dobrze. Zaskoczyło mnie, a to dobry znak. ;) 
Co jeszcze było dobrego w książce? To bohaterowie. Clary może moja ulubioną postacią nie jest. Chociaż podobało mi się to, że nie wpadała w panikę i w płacz na każdym kroku. Jace'a, jak mówiłam polubiłam z miejsca, za jego poczucie humoru. Isabelle też polubiłam, za jej charakterek ;) Alec mnie od razu zniechęcił. Simon po pewnym czasie też mnie irytował. Za to Luke'a bardzo przypadł mi do gustu. ;) 

żródło: tumblr.com

Niemalże od razu sięgnęłam po film (bo to było takie wyzwanie, że potem musiałam obejrzeć ekranizację ;) ). Może źle zrobiłam, bo byłam na świeżo po lekturze i po 3 minutach filmu miałam ochotę zrobić listę rzeczy odbiegających od książki. Ale powiedziałam sobie, żeby oglądać ten film jako odrębny obraz, a nie jako ekranizację. I cóż, było nieźle. "Miasto kości" to nie jest mój ulubiony film, ale nie powiem - przyjemnie się go oglądało. Film odbiegał sporo od książki, więc nie ma co się czarować, że będzie to jakiś wyjątek ;) Co do aktorów, to prawie wszyscy pasowali mi do danych ról, chociaż i tak wyobrażałam sobie ich inaczej. Jedynie mam dwa zastrzeżenia. Jamie Campbell Bower, który grał Jace, kompletnie mi nie pasował wyglądem. Tak zupełnie, kompletnie. A postać Isabelle pozbawili charakterku, który miała w książce. 
Ale film na plus, dałabym taką 6/10, film sam w sobie niezły, ale jako ekranizacja to ja podziękuję ;)
Za to książka o wiele lepsza i już zamówiłam sobie kolejną część w bibliotece, więc czekam aż wreszcie po nią sięgnę ;)


Moja ocena:4+

Wyzwanie: Powieść, na podstawie której powstał film (+porównanie)
Wyzwanie Bookathonowe: Przeczytaj książkę i obejrzyj jej filmowa adaptację. 

0 komentarze:

Prześlij komentarz