poniedziałek, 3 lipca 2017

PRZEDPREMIEROWO "Światło, które utraciliśmy" Jill Santopolo

6




"Niektóre relacje przypominają jej pożar, są tak potężne, wszechogarniające, majestatyczne i niebezpieczne. Możesz w nich spłonąć, zanim się zorientujesz, jak bardzo cię pochłonęły. Inne są podobne do ognia na kominku, który pali się jednostajnie, dając ciepło i tworząc przytulną atmosferę."






Cudna powieść miłości, którą pochłania się w jeden dzień.

Lucy i Gabe poznają się 11 września 2001 roku w Nowym Jorku. Tragedia, która rozgrywa się wokół nich, uzmysławia im, jak bardzo życie jest kruche. Mimo że od samego początku wiedzą, że to ta jedyna miłość, ich znajomość kończy się równie szybko jak się zaczęła. Ale czy to uczucie jest tak trwałe, że los znowu ich połączy? 

Książkę czyta się niesamowicie szybko, może ze względu na dużą ilość rozdziałów albo specyficzną narrację. Powieść została napisana w taki sposób, jakby Lucy pisała do Gabe'a. Bardzo ciekawy pomysł i bardzo mi się spodobał. Trochę skojarzył mi się z Pamiętnikiem Sparksa, ale popytałam znajomych (dzięki Zaczytany Glonek :* ) i okazało się, że tylko w pierwszym i ostatnim rozdziale jest taka narracja. Ale coś kojarzyłam :P Ogólnie cała historia kojarzyła mi się z książką Sparksa, ale nie jak chamska przeróbka, ale lekka inspiracja. :)

Podobało mi się także miejsce akcji, Nowy Jork. Uwielbiam to miasto i uwielbiam czytać o tym mieście. :)

Bardzo rozbawiły mnie porównania, które stosował brat głównej bohaterki. Oto jeden z nich:

"A z Vanessą układa mi się zupełnie inaczej. Nasza relacja przypomina raczej… reakcję Old Nassau. Pamiętasz ją? Potrzeba do niej trzech czystych roztworów. Najpierw miesza się dwa z nich. Wyobrażam sobie, że ta mieszanina to ja. Kiedy doda się do niej trzeci roztwór, początkowo nic się nie dzieje, ale potem jodan potasu zabarwia ją na pomarańczowo, a po chwili na czarno, a to, jak wiesz, mój ulubiony kolor, bo zawiera w sobie wszystkie inne. Ta barwa już się nie zmienia. (…) Lu, mam na myśli, że im dłużej trwa ten związek, tym lepiej nam się układa. Zamiast eksplozji następuje powolna reakcja."

Fakt, że czyta się ją szybko i można ją przeczytać w jeden dzień, działa na korzyść książki. Dzięki temu czułam, że w pełni przeżywałam historię Lucy i Gabe'a :)

Światło, które utraciliśmy to słodko-gorzka powieść o miłości, ale i prawdziwa. Historia Lucy i Gabe'a spokojnie mogła wydarzyć się naprawdę i właśnie takie romanse sobie cenię. 

Moja ocena: 5



Za książkę dziękuję wydawnictwu Otwarte



6 komentarzy:

  1. Niestety nie mój gatunek, choć jeśli będę miała ochotę na romans, zapamiętam. ;) Teks brata głównej bohaterki - świetny, wyczuwam biol-chem! :D
    Pozdrawiam!
    Zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem i na romans jest ochota :D
      Ja biol-chem nie jestem, ale brat głównej bohaterki tak - pracuje w laboratorium :D
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Muszę ją przeczytać, wyczuwam, że będą emocje :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciągle czytam same najlepsze recenzje o niej, a sama po przeczytaniu do tej pory nie wiem co czuję względem tej książki. Podobała mi się, ale troszkę się zawiodłam :)
    Jeśli masz ochotę, to zapraszam na swoją recenzję ^^

    http://volusequat.blogspot.com/2017/07/swiato-ktore-utracilismy.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy ma inny gust i inaczej odbiera książkę ;)
      Na pewno zajrzę :D

      Usuń