piątek, 24 lutego 2017

Konkurs - wygraj "Gorzej być (nie) może" Małgorzaty Falkowskiej

14

Kolejny konkurs i kolejna książka Gosi do wygrania ;D Tym razem mam dla Was trzy egzemplarze książki Gorzej być (nie) może (link do mojej opinii TUTAJ)
Macie chrapkę na tę pozycję?


Co trzeba zrobić?
  • odpowiedzieć na pytanie (forma dowolna): Jaką sytuację skomentowalibyście słowami Gorzej być nie może!?
  • być obserwatorem mojego bloga,
  • napisać w komentarzu formularz zgłoszeniowy.
Będzie mi miło oraz sponsorowi konkursu i autorce, gdy:
  • będziesz obserwatorem mediów społecznościowych podanych w poniższej tabelce "Gdzie obserwować?"
  • udostępnisz baner w któryś sposób podany w poniższej tabelce "Gdzie można udostępniać i co udostępnić?"

Gdzie umieścić/wysłać odpowiedzi konkursowe?
  • możecie umieścić odpowiedź konkursową w formularzu zgłoszeniowym w komentarzu,
  • możecie wysłać na e-mail: aleksandra.s.1.1.3.9@gmail.com
Co powinien zawierać e-mail (jeśli wybierasz tą opcję nadesłania pracy):
  • odpowiedź na pytanie konkursowe,
  • potwierdzenie, że przeczytałeś/przeczytałaś regulamin i go akceptujesz,
  • imię i nazwisko lub pseudonim (którym podpiszę pracę opublikowaną w poście z wynikami),
  • w temacie e-maila napisz: "Gorzej być (nie) może" - konkurs.
Gdzie wysyłać odpowiedzi?
Na mój adres e-mail:
aleksandra.s.1.1.3.9@gmail.com



Gdzie można udostępniać i co udostępnić?
Na swoim blogu Na Facebooku Na Instagramie
  • dodać baner,
  • dodać link (do tego posta z konkursem)
Gdzie obserwować?
Blog Imperium Książkomaniaczki Na Facebooku Na Instagramie
  • Pod komentarzami jest opcja do obserwowania bloga ("Obserwatorzy")

Formularz zgłoszeniowy (do dodania w komentarzu pod tym postem):
Odpowiedź konkursowa:/Odpowiedź konkursowa wysłana przez e-mail (jeśli wysyłasz e-maila, to tutaj napisz swój adres e-mail). (do wyboru)
Bloga obserwuję jako:
(opcjonalnie) Facebooka obserwuję jako:
(opcjonalnie) Instagrama obserwuję jako:
(opcjonalnie) Baner: linki do udostępnionego baneru




Baner

Regulamin:
  1. Organizatorem konkursu jest właścicielka bloga Imperium Książkomaniaczki.
  2. Sponsorem nagród jest wydawnictwo Videograf SA, autorka Małgorzata Falkowska.
  3. Warunkiem uczestnictwa jest odpowiedź na pytanie konkursowe, bycie obserwatorem bloga Imperium Książkomaniaczki i dodanie formularza zgłoszeniowego w komentarzu pod tym postem.
  4. Forma odpowiedzi - dowolna.
  5. Konkurs trwa od 24.02.2017 do 03.03.2017 do godz. 23.59.
  6. Dwoje zwycięzców zostanie nagrodzonych, których prace najbardziej mi się spodobają. Dodatkowo jeden zwycięzca zostanie wyłoniony poprzez losowanie.
  7. W puli nagród konkursu są trzy egzemplarze powieści Gorzej być (nie) może Małgorzaty Falkowskiej.
  8. Uczestnik może wygrać tylko jeden egzemplarz.
  9. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone najpóźniej 10.03.2017.
  10. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone na blogu, w osobnym poście.
  11. Po ogłoszeniu wyników zwycięzca ma obowiązek skontaktowania się ze mną na podany w poście (z wynikami) adres e-mail. Jeśli nie zrobi tego w ciągu 7 dni od ogłoszenia wyników, nastąpi wybór innego zwycięzcy.
  12. W konkursie mogą wziąć udział osoby posiadające bloga lub osoby anonimowe (nie posiadające bloga).
  13. Konkurs jest skierowany do osób, które posiadają adres korespondencyjny na terenie Polski.
  14. Koszt wysyłki ponosi sponsor nagrody, czyli wydawnictwo Videograf SA.
  15. Uczestnik wyraża zgodę na przetwarzanie jego danych osobowych na potrzeby konkursu.
  16. Uczestnik wyraża zgodę na publikowanie jego odpowiedzi konkursowej w poście z wynikami konkursu (podpisując pracę jego imieniem i nazwiskiem lub pseudonimem).



14 komentarzy:

  1. Zglaszam sie ;)
    Obsrwruje i lubie jako patrycja fornal
    Udostepniam baner na fb https://m.facebook.com/story.php?story_fbid=1368111999911572&id=100001383551992
    Odpowiwdz; dzien mojej wyplaty !:D - to sytuacja ktora skomentowalabym slowami gorzej byc nie moze... Hahaha:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedź konkursowa: Od kilku miesięcy jestem bezrobotna, na żadne wysłane przeze mnie CV nie dostałam odpowiedzi (nawet już nie zliczę ile tego było), utrzymuje mnie mama z którą mieszkam. W mojej rodzinie jest jakiś wadliwy gen, który objawia się jedną z najgorszych chorób - rak. W rodzinie pojawiło się już 8 przypadków, w tym tylko dwie walki wygrane. Dzisiaj mija rok od śmierci wujka, który przegrał walkę i to właśnie dzisiaj dowiedziałam się, że mój kuzyn ma ten sam rodzaj. Więc tak, taką sytuację mogłabym skomentować słowami gorzej być nie może :/
    Bloga obserwuję jako: silwana

    OdpowiedzUsuń
  3. gorzej być nie może gdy umawiasz się na romantyczną kolacje z facetem i dostajesz bolesną miesiączke
    Instagrama obserwuję jako: gablysia1
    Bloga jako: Gabriela Śłowik

    OdpowiedzUsuń
  4. Biorę udział :)

    Moim gorzej być nie może jest dzisiejszy dzień, gdyż mój ukochany chłopak wstając z łóżka szturchnął mnie i wylałam herbatę na książkę, która czytałam - a książka została pożyczona od mojej przyjaciółki.. Na dodatek książka jest tak zwanym kurczkiem wśród ksiazkoholikow... Więc już gorzej być nie może :)
    Zgłaszam się jako @graziorbooks na Instagramie :)
    Zapoznałam się z regulaminem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. źle załączyłam siebie :( tutaj jest link do mojego bookstagrama na Instagramie: https://www.instagram.com/graziorbooks/

      Usuń
  5. Zgłaszam swój udział :)
    Obserwuję na Instagramie blog, autorkę, wydawnictwo pod nickiem: katbooklover
    Banner udostępniony na Instagramie: https://www.instagram.com/p/BRJLBaHFdRX/
    Odpowiedź wysłałam na mail. A mój mail zgłoszeniowy to kasnie33@gmail.com
    Miłego wieczoru :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Postanowiłam dzisiaj jechać odebraç mój dyplom magisterski. Mieszkam na wsi, a do pociągu muszę dojechać jeszcze 8 km. Tak się złożyło, że miał mnie dowieźć mój Tata, który nie radzi sobie z prowadzeniem samochodu mojego brata, który był tylko dostępny. Zaczęło się nieciekawie. Po kilkakrotnych próbach wbicia wstecznego biegu udało się, ale nie na długo. Po dojechaniu do bramy samochód zgasł. I mój niezbyt ogarnięty Tata nie mógł to zapalić. Zadzwoniłam do brata, i po licznych wyjasnieniach okazało się, że za słabo wciskał sprzegło. Aby nadrobić stracony czas tata troche przygazował. W miejscu, w ktor nigdy nie było policji tym razem się znalazła. Tata dostał mandat, papierowe sprawy zajęły ok.10 minut. A do pociągu został tylko 1 km drogi. Pomyślałam, że gorzej być nie może. Ale okazało się, że może. Pociąg odjechał mi sprzed nosa. Jechałam do niego, ale niestety się nie zatrzymał. Stałam chwilę na peronie w deszczu, i miałam ochotę krzyknąć.Trudno było mi dostać dzień wolnego w pracy i na co mi to było?

    OdpowiedzUsuń
  7. Hmmm... Dzień pt. "Gorzej być nie może" akurat zdarzył mi się wczoraj. Zaczęło się od moich przemoczonych ubrań na chodniku (wielka kałuża i jeszcze większy autobus, nie polecam!), później dziura na tyłku w ulubionych jeansach (ćwiczenia i jeansy nie są najlepszym połączeniem). Następnie straszliwy ból zęba (tak to jest jak ma się "dziurkę" w zębie, opycha się czekoladą, a boi się iść do dentysty). Spokojnie, najgorsze zostało na koniec... Gdy opatulona w kocyk, z ciepłą herbatką w dłoni odpalam laptop i chcę zamówić sobie książki, które bardzo chciałam, i na które jest niesamowita promocja, okazuje się, że nie ma już promocji i nie ma już książek. Tadam! Takie dni zdarzają mi się dość często...
    Obserwuję bloga jako Żaneta Karp, a instagrama jako zanetaaa_czyta 😊😊

    OdpowiedzUsuń
  8. Odpowiedz konkursowa:Moja historia zdarzyła się w zimę. Uświadomiłam sobie, że wypadało by się pouczyć, w końcu niedługo egzaminy, wyciągam więc kufer z podręcznikami zza łóżka i zaczynam wyciągać książki. Okazuje się, że z tych książek sypią się czarne kulki, patrzę bliżej - okazuje się że myszy zrobiły rozrubę i podręczniki z zeszłych lat są do wyrzucenia, wszystko pogryzione, a na dodatek wszędzie mysie bobki. Ze zdenerwowaniem biorę kufer, aby znieść go z piętra na dół, i zanieść do szopy gdzie składuję makulaturę, którą następnie odnoszę do skupu. Idę, niestety mój brat zostawił jakąś zabawkę na schodach i zleciałam z tym prawie 45kg kufrem z połowy wysokości schodów. Podniosłam się, i w sumie oprócz prawej części klatki piersiowej i nogi nic mnie nie bolało, więc wstałam - już na prawdę zdenerwowana - zabrałam książki do kufra i wyszłam na dwór, pech chciał że znowu się wyłożyłam - tym razem na lodzie przed domem i przyfasoliłam głową w kamienny stopień, który prowadzi do drzwi wejściowych - zabolało. Mimo ciemnych mroczków przed oczami odniosłam ten kufer, znajdując w szopie przygniecionego rowerem kota, mojego ukochanego kota, którego miałam tak naprawdę od wczesnego dzieciństwa (dostałam go na roczek). Wtedy totalnie już się rozpłakałam i taką znalazł mnie tata, który zmartwił się, że długo nie wracam. Kotek powędrował do drewnianego pudła (jako trumna, pochować go od razu nie mogliśmy bo ziemia mocno zmarznięta) a ja powędrowałam do szpitala, bo tata mało zawału nie dostał jak zobaczył całe moje włosy i plecy we krwi (rozharatałam sobie głowę o ten stopień). Lekarzowi opowiedziałam całą historię, a po prześwietleniach okazało się że mam zerwane więzadło w kolanie, zwichniętą kostkę, połamane dwa żebra, wstrząs mózgu i rdzenia kręgowego. Gorzej być nie może. Takie dni tylko u mnie ☺
    Bloga obserwuję jako:Małgorzata Malikowska
    Facebooka obserwuję jako:Małgorzata Malikowska
    Instagrama obserwuję jako:czekoladowa_malina14 (Małgorzata Malikowska)
    link do udostępnionego baneru: https://www.instagram.com/p/BRLD6_3gvlf/

    OdpowiedzUsuń
  9. Odpowiedź konkursowa: Hmmm Gorzej być nie może - nie mam dziewczyny, mam długi których nie mam za co spłacać, muszę naprawić samochód bo ledwo co jeździ a 4 dni temu dowiedziałem się, że firma nie zamierza mi przedłużać umowy na kolejne lata, bo etaty się u nich powoli kończą. Dodatkowo - w tym roku moja chrześnica ma I Komunię a ja nie mam nawet za co i czym do niech pojechać, a o daniu jej jakiegoś prezentu to już nie mam nawet co liczyć - i to wszystko wypadło mi w tym pięknym roku ... Marna odpowiedź ale jestem optymista więc wierzę że może coś w tym roku się zmieni na lepsze :)

    Bloga obserwuję jako: Adrian Chądzyński

    Facebooka obserwuję jako: Adrian Chądzyński

    Baner udostępniony na FB: https://www.facebook.com/photo.php?fbid=1289436927768692&set=a.300317743347287.70347.100001071918409&type=3&theater

    Instagrama obserwuję jako: italiano203 + udostępnione zdjęcie

    POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń
  10. Odpowiedź:
    Bez naładowanego telefonu czuję się jak bez ręki. I nie chodzi tylko o dzwonienie, smsowanie czy "siedzenie" na internecie. Telefon to dziś również kalendarz, zegarek, kalkulator, notatnik, latarka, dyktafon, aparat, odtwarzacz muzyki oraz wiele innych funkcji. Dlatego, kiedy mój telefon wydaje ostatnie tchnienie, w dodatku, w chwili kiedy najbardziej go potrzebuje, ze względu na jego dodatkowe funkcje, to nie pozostaje mi nic innego jak powiedzieć "gorzej być nie może".

    Blog obserwuję jako Agnes C.
    Na FB lubię jako Agnieszka Monika
    Udostępniłam: https://www.facebook.com/agnieszkamonikac/posts/237895969947483
    Instagrama nie mam
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zgłaszam się do konkursu.
    Instagram obserwuję jako lilith_ghi
    Baner udostępniam pod linkiem: https://www.instagram.com/p/BRMBZW7Bs4T/?taken-by=lilith_ghi
    Odpowiedź konkursowa: Na myśl nasuwa mi się dzień przed bierzmowaniem. Po ciężkich 3 latach wzorowego wypełniania swoich obowiązków jako kandydatka do bierzmowania, w końcu mogłam doczekać się swojego wielkiego dnia, a miał on nastąpić w sobotę. Ale przenieśmy się w piątek, czyli ów katastrofalny dzień. Oczywiście dzień zaczął się od tego, że jako niewyspana ja z worami pod oczami jak u pandy wpadam do busa, wciąż nie do końca ogarniając co się ze mną dzieje (taki mój stan po przebudzeniu ^^). Koniec trasy, już chcemy wysiadać a tu kontrola biletów ;). Jako, że wsiadam na ostatnim przystanku byłam pierwsza przy wyjściu, no i do kontroli. Po pewnym zamyśle trwającym jakieś pół minuty (można by rzec, że wieczność) załapałam sytuację i zaczynam przeszukiwać kieszenie chcąc pochwycić mój bilet... tylko, że go nie było... Pani powoli się niecierpliwi, mnie zalewa zimny pot, inni za mną zaczynają coś szeptać. Inaczej być nie mogło, pani o kontroli zaczyna pytać o dane, ja przechodząca transformację z pandy do świnki próbuję ją przekonać, że gdzieś ten bilet tu jest! Oczywiście był. Pani, moja madonna wśród kontrolerek pozwala mi odejść na bok i jeszcze poszukać a w między czasie innym sprawdzi bilety. Znalazłam. Magiczny, znikający bilet okazał się nie być taki magiczny, jakby można byłoby przypuszczać. Otóż to moja kurtka była tu magiczna. Okazało się, że w mojej kieszeni była dziura, której nigdy nie zauważyłam (sama nie wiem jak) przez którą wyleciał bilet do poszewki. Ranek się skończył, przyszedł czas na popołudnie. Tutaj już pokrótce powiem, że ledwo zdążyłam na bus powrotny. Jako, że zapragnęło mi się coś do zjedzenia, a że kolejka w sklepie bardzo się ciągnęła, na dworzec musiałam pędzić w zastraszającym tępię (w czym dobra nie jestem). Zdążyłam, choć muszę przyznać, że przez śnieg wyglądałam niczym Yuki-onna. W domu zdejmuję kurtkę, buty i... no właśnie po zdjęciu buta kostka zaczęła boleć mnie niemiłosiernie. Po szybkiej analizie stwierdziłam, że musiałam ją zwichnąć, kiedy biegłam do busa. Dzielna, mądra ja złożyłam z powrotem buta, no i czekam na mamę, aby pojechać do Kościoła. Nasz ksiądz jest typowym perfekcjonistą, więc znowu dzielna, mądra ja staram się wytrzymać te 1,5 godziny idealnie równo stojąc, idąc... i uklęknąć przed Komunią... do Komunii mieliśmy przystąpić dwójkami i wszystko musiało być idealnie zgrane... a ja już nie taka odważna ale wciąż mądra idę i staram się klęknąć. Klękłam, ładnie nie wyszło, ale z racji, że byłam już którąś dziesiątką z kolei, ksiądz już nie wracał na nas uwagii. W drodze powrotnej było ciemno jak w piwnicy. Mama jedzie powoli, no bo ciemno, sypie śniegiem, ślisko. Niestety nie każdy kierowca rozumie co znaczy jazda w takie warunki pogodowe, tak więc nie przedłużając mieliśmy „wypadek”. Nie do końca wypadek, gdyż nie zderzyliśmy się, jedynie mama wpadła w poślizg i zrobiłyśmy parę zygzaków na ulicy. Gdyby nie wolna jazda mamy, przód samochodu byłby skasowany a z nami... no cóż, nie wiem. Obie nastraszone sytuacją, jak to kobiety po upływie minuty zignorowałyśmy sytuację i jechałyśmy dalej przeklinając kierowcę, który prowadził swoją ”maszynę do zabijania”. Po stwierdzeniu, że skoro w bucie kostka mnie nie boli to na bierzmowaniu będzie ok, a może nawet ból sam zniknie. Tak więc, do Bierzmowania poszłam ze zwichniętą kostką, ból później przeszedł. W ten sam piątek przywędziłam włosy suszarką oraz zrobiłam coś z systemem w tablecie. Gdy stwierdziłam, że gorzej być nie mogło, to po pewnym czasie (może z 3 tyg. później) wylądowałam w szpitalu z silnymi zawrotami głowy. Na badaniach kontrolnych przy okazji dowiedziałam się, że w kostce zrobił mi się krwiak (uznałam za zwykły siniak). Tak, w tej kostce.

    OdpowiedzUsuń
  12. Odpowiedź konkursowa:
    W zasadzie to wolę nie przywoływać jakichś złych mocy, bo pecha bardzo nie lubię mieć, dlatego najchętniej użyłabym słów "Gorzej być nie może" na pytanie koleżanki, co aktualnie czytam ;)
    Jeśli jednak chodzi o dni, w których wszystko mi z rezygnacją opada - ręce, napuszone włosy, biust czy co tam jeszcze może opaść, to jako przykład podam dzień ze swojego życia. W czasie remontu mieszkanka ciągle coś szło "nie po myśli", przesuwały się terminy dostawy drzwi wejściowych, zabrakło farby na 2 metry kwadratowe i trzeba było dokupić całą puszkę, balustrada przy schodach niebezpiecznie się chwieje, woda z brodzika prysznica wyciekała zalewając łazienkę...nie mówiąc o "dogadywaniu się" z ekipami "fachowców", którzy lubią tak robić, żeby się nie narobić ;) Kiedyś objeżdżaliśmy po raz setny sklepy z rzeczami do wykończeń i jak zwykle zabraliśmy naszą 3-latkę. Nie znosi takich zakupów, więc już po 3 minutach zaczyna marudzić, nie sposób nic w spokoju obejrzeć, zastanowić się nad wyborem, a jak już zaczyna histeryzować, to w ogóle pracownicy sklepu popatrują na nas jak na złoczyńców burzących ich monotonię pracy :/ Wracaliśmy więc nic nie załatwiwszy, wkurzeni stratą czasu, benzyny i zachowaniem córy, aż do naszych nosów dotarł nieznośny smród! Jezu, myślę, co w tej okolicy wyrzucają przy drodze, padlinę? I wtedy mnie coś tknęło, odwracam się do dziecka i już po minie widzę, że jej skupienie nie wróży niczego dobrego! Dodam, że 3-latka nie używa już pieluch ;) Zrobiła taką paskudną - przepraszam, muszę użyć tego słowa - kupę, że zaczęliśmy gorączkowo poszukiwać sklepu z maskami gazowymi! Środek drogi, zero przygotowanych ubrań na zmianę, powietrze w samochodzie nie do wytrzymania...gorzej być nie może! Serio ;)
    Bloga obserwuję jako: Oblicza Rozy
    Facebooka obserwuję jako: Katarzyna Różalska
    Baner: https://www.facebook.com/katarzyna.rozalska.58/posts/1946267722269778

    OdpowiedzUsuń
  13. obserwuję jako : Agnieszka Smi
    odpowiedź: nie jestem (niestety) zwolenniczka myslenia pozytywnego (już raczej realistycznego), więc myślenie "gorzej być nie może" przewija się u mnie często. Ponieważ jednak lubię mieć wszystko dokładnie zaplanowane od A do Z, zapięte na ostatni guzik, szczególnie myśl ta towarzyszy mi kiedy coś idzie nie po mojej myśli. Rodzi to pewną frustrację. Ale to jeszcze nic. Zdecydowanie "gorzej być nie może" kiedy zaskoczy mnie jakaś sytuacja życiowa (a to przecież dzieje się nieustannie, bo czyż nie na tym polega życie?) a ja nie mam planu zapasowego (B, C, D itd.). Wtedy kompletnie tracę grunt pod nogami i nie wiem co mam robić :P No po prostu "gorzej być nie może" :D

    OdpowiedzUsuń