Totalnie zawiodłam się na tej książce. Sądziłam, że dostanę
opowieść o miłości w czasach wojny, a na dokładkę zostanie przemycona historia
Kaszub. A co otrzymałam? Nudną lekcję historii.
Mateusz jest sierotą kaszubskiego pochodzenia. Zostaje
przygarnięty pod dach pruskiej arystokracji. Z biegiem lat między Mateuszem a
córką hrabiego rodzi się zakazane uczucie. Czy miłość przetrwa wojnę?
Naprawdę dawno nie czytałam tak nudnej książki. Naprawdę!
Ostatnio trafiały do mnie głupkowate, durne pozycje, ale na swój sposób były
zabawne i ciekawe. Zawsze się czymś ratowały, na przykład dobrym zakończenie
albo fabułą, która była tak durna, że aż śmieszna. A Kamerdyner to była
jednak wielka nuda. Wiem, powtarzam się, ale to była nuda.
Wątki zostały okropnie spłycone, potraktowane po macoszemu.
Na przykład raz pojawił się wątek samobójstwa pewnej dziewczyny i zamiast
pociągnąć to i wprowadzić jakieś emocje to ta historia była rozpisana na
dosłownie dwie strony. Sam „główny” wątek miłosny miedzy Mateuszem a Maritą był
beznadziejnie opisany, bez żadnego uczucia. Niby czasem narrator wchodzi do
głowy bohaterów i wiemy co myślą i czują, ale to nie wystarcza.
Jeśli chodzi o narrację to dziwniejszej nie spotkałam. Mamy
narratora wszechwiedzącego, który czasem zakrada się do umysłów postaci. Czasem
zadaje pytania retoryczne. Jakby był narratorem, który uczestniczy w akcji, ale
okazuje się, że jednak nie jest żadnym z bohaterów. Bardzo źle się to czytało.
Dodatkowo było za dużo dialogów. Ale nie książkowych. To były dialogi filmowe –
krótkie zdania, takie odbijanie piłeczki. Jak ja lubię rozmowy między
bohaterami, tak tych miałam dosyć.
Autorzy skupili się bardzo na historii Polski. Aż za bardzo.
Jasne, rozumiem, że to ma być powieść z tłem historycznym i fakty są bardzo
ważne, ale na litość boską to nie podręcznik i nie potrzebuję konkretnych dat.
Mało brakowało, a dostałabym godziny razem z sekundami. To wyglądało jakby do
wydarzeń historycznych zostali na siłę wepchnięci bohaterowie. Oni nie żyli
własnym życiem. Wszystko było bardzo sztuczne.
Zakończenie tej książki też było beznadziejnie. Skończyło
się nagle i w sumie po przeczytaniu tej książki nie czułam nic oprócz uczucia
znudzenia. Nic ta powieść nie wniosła. Nawet nie dowiedziałam się za bardzo o
historii Kaszub. Ani o kulturze kaszubskiej. I byłam pewna, że będą jakieś
słowa po kaszubsku, bo była akcja „Naucz się kaszubskiego z Kamerdynerem”, a w
tej książce nie było ani słowa w tym języku.
Podobno film jest tak samo zły, ale ja nie oglądałam i
raczej nie zamierzam. Kiedyś przesłuchałam soundtrack i był fajny.
Podsumowując, polecam Wam soundtrack, książki zdecydowanie nie polecam.
Za książkę dziękuję Business & Culture
A miałam ochotę sięgnąć po ten tytuł. Niemniej jednak teraz się nie skuszę, bo mam podobne oczekiwania do Twoich, więc podejrzewam, że i mnie rozczaruje.
OdpowiedzUsuńTo zdecydowanie nie polecam! Szkoda czasu, jeśli masz podobne oczekiwania ;P
Usuń